19 kwietnia, 2016

* Z życia Marty... | Ostatnie dni | nowy nabytek *

Ostatnie tygodnie minęły mi dosyć aktywnie, w pewien słoneczny wtorkowy poranek dostałam nagły telefon. Mianowicie zadzwoniła moja siostra z prośbą czy nie zaopiekuję się przez tydzień jej córeczką(moją chrześniaczką) ponieważ ich opiekunka trafiła do szpitala. A jak to ja, zawsze chętna do pomocy o 12 byłam już w pociągu, w którym miałam spędzić kolejne 2 godziny. Podróż minęła dobrze, po dojeździe miałam 30 minut aby dotrzeć na przystanek PKS i kupić bilety do owej uroczej nadmorskiej, lecz niezbyt zaludnionej (poza sezonem) miejscowości. Nigdy wcześniej nie jechałam pksem, więc musisz wyobrazić sobie jak niesamowicie byłam zadowolona, że udało mi się wszystko załatwić z pomocą (prawie że) miłej pani w kasie :) Jedyne co mi pozostało to czekać na swój rydwan, który odjeżdżał o 14.30. Znalazłam stanowisko odjazdu-numer trzy i uzbroiłam się w cierpliwość. Na zegarze w telefonie ukazała się godzina 14.25 i wtem podjeżdża moja bryka. Wsiadam prze szczęśliwa, pokazuje bilet Panu kierowcy i pytam na wszelki wypadek (tfu tfu..) czy to dobry autobus i bilet. Uzyskałam odpowiedź: "Tak". No i fajnie, zajęłam miejsce i wręcz podskakiwałam z radości kiedy wyruszymy. Ledwo po tym jak usiadłam, drajwer zaczął ruszać. Już wtedy zapaliła mi się Lampka w głowie: Hola, hola za wcześnie ten odjazd.  PKS oczywiście cały zapchany, uroczymi uczniami i ja jedna, stara krowa nie potrafiąca poruszać się komunikacją miejską poza swoim miastem... Byłam już prawie pewna, że zaraz mnie wywiozą daleko i nigdy nie wrócę do domu, zadzwoniłam do siostry i potwierdziła moje obawy jaka to ze mnie pierdoła, że nie potrafię normalnie dojechać. Biegiem rzuciłam się do "uprzejmego" kierowcy z zapytaniem o naszą docelową destynację, a ten z uśmiechem na twarzy oznajmił, że nie jadę tam gdzie bym chciała lecz w odwrotnym kierunku. Super :)))))) wysiadłam na najbliższym przystanku, z bagażem, bez pieniędzy na inny bilet, bez znajomości topografii miasta. Co teraz ? Oczywiście telefon do siostry. Na moje szczęście miałam poczekać TYLKO  3 godzinki i ona mnie odbierze. Doczłapałam się do jakiejś galerii handlowej i tam dzielnie czekałam. Ostatecznie dotarłam do celu po godzinie 18 zamiast, jak to było w planach o 15(!).

Taaaaa - właśnie tak zaliczyłam moją pierwszą jazdę PKSem, która trwałą AŻ 5 minut i na długo zraziła mnie do kolejnych prób. Więc niech mi nikt nie mówi, że pierwsze razy nie są takie złe. Jak widać u mnie się to nie sprawdza.


Jednak nie ma to jak rodzina, cały pobyt "na etacie" niani umilały mi te oto zwierzaki. Fifka(zwana również białą szmatą :P), Drops oraz Nati (poniżej).


 Moja siostra pracuje w tym parku, więc niesamowite miejsca na spacery oraz piękne widoki miałam zapewnione - wraz z miejscami nie możliwymi do odwiedzenia przez zwykłego zwiedzającego. :)



Moja mała Bronka bardzo lubi upiększać ciocię, dlatego co ranek raczyła mnie takim uroczym dodatkiem do makijażu w postaci naklejek. Broń Boże, żeby je ściągać! Szybko z powrotem lądowały na mojej twarzy <3.



* * * * *



Parę dni temu, jadąc gdzieś autem zauważyłam na bilbordzie reklamę nowego programu na Discovery Channel - "Operacja LOT" przedstawiająca pracę personelu pokładowego, służ lotniska i generalnie całego funkcjonowania tego miejsca. Z racji, że bardzo interesuję się całą tematyką związaną z lotnictwem musiałam go natychmiast zobaczyć! Niestety nie jestem w stanie oglądać go w godzinach jego emitowania, ale na moje szczęście szybko znalazłam go w internecie i od razu nadrobiłam zaległości.
























* * * * *
Wiadomość z ostatnich dni: nadeszła w końcu wielce wyczekiwana przeze mnie chwila i tak oto dnia 16.04.2016 r zostałam posiadaczką swojego pierwszego, własnego auta. <3 Trochę mi to zajęło bo prawo jazdy mam już długo ponad rok, ale według mnie im dłużej na coś czekamy tym większa radość gdy już stanie się nasze :)
Teraz codziennie robię niewielkie przejażdżki, ponieważ muszę go trochę podrasować i naprawić hamulec ręczny gdyż z moim szczęściem, może mi być bardzo potrzebny przy ruszaniu pod górkę :P
Dobrze, że mam tak dobrego tatę i brata, którzy się tym wszystkim zajmę więc mogę być spokojna o moje nowe dzieciątko! Zdjęć nie mam, za to wczoraj czekając na mojego tatę (ledwo auto kupiłam a ten już mnie wykorzystuje jako szofera ! :D) nagrałam krótki filmik na snapie więc go tutaj wrzucę:


W tym poście to tyle z "życia Marty..", 
ale nie martw się-jako człowiek przygoda
 będę miała tutaj jeszcze sporo do opowiadania
 o moich zabawnych historiach i zdarzeniach. 
Cześć! :)